Sieć salonów meblowych – pozycjonowanie + kampanie reklamowe
Sieć salonów meblowych – pozycjonowanie + kampanie reklamowe case study W case study przedstawiamy działania marketingowe dla polskiego producenta mebli do domu. O Kliencie Producent …
Nazwa kategori
Większość biznesów bazuje na ruchu z social mediów oraz Google. Problem pojawia się, gdy nie ma planu B.
Na medium pojawił się wpis o testach na FB. Chodzi o przeniesienie aktualizacji stron z newsfeeda do zakładki pod ikoną rakiety, tak by na głównym timeline pojawiały się tylko posty znajomych. To na razie testy, przekonamy się czy i w jakiej formie zmiany wejdą w życie ostatecznie.
Już teraz żeby zaistnieć na Facebooku trzeba odkręcić kurek z pieniędzmi. Każdy kto prowadzi fanpage wie, że dodanie nowego posta wcale nie oznacza, że dotrze on do wszystkich. Do małej części – tak. Po większy zasięg trzeba dosypać złota. Genialnie podsumował to Oatmeal (źródło: http://theoatmeal.com/comics/reaching_people):
O co chodzi? Czy Facebook za mało zarabia?
Facebooka i Google tak naprawdę nie dzieli wiele. Dokładnie 7 mil:
Podobnie jest przy podejściu do prowadzenia biznesu. Sentymenty skończyły się dawno, liczą się tylko zyski.
Facebook tworzy własne historie na Instagramie (teraz wprowadzili też na FB), co jest praktycznie kopiuj wklej ze SnapChat? Nie ma problemu.
Google tak upodabnia reklamy do wyników organicznych i robi dosłownie wszystko, by ludzie klikali w reklamy? Klikają. Warto sprawdzić timeline z historią zmian.
Szybkie odpowiedzi pokazują błędne informacje? Nie ma probl… a nie, tu już pojawiły się kłopoty.
Nie jest tak, że wszystko gigantom uchodzi na sucho. Przy okazji wyborów w Stanach zwrócono uwagę jak łatwo manipulować odbiorcami przedstawiając im fałszywe informacje. Dotyczyło to Faceboka, ale zbiegło się w czasie z problemami Google przy prezentowaniu fałszywych informacji np. na temat holokaustu czy nieprawdziwych szybkich odpowiedzi. Wpadek, całkiem poważnych, jest dużo więcej.
Do tego stopnia, że Google postanowiło wykorzystać fakt odejścia Sullivana z Search Engine Land i wciągnęło w swoje szeregi. W jakiej roli? Zobaczymy. Na pewno gorzej niż w ostatnich latach nie będzie. Ciekawie pisze o całej sprawie Rafał Grochala tutaj.
Są też inne pozytywne sygnały. Na przykład ostatnio Google ogłosiło, że przestanie skanować skrzynki gmailowe, by lepiej dopasowywać reklamy…
Ekhmmm.
Fakty są jednak takie, że największy ruch z wyszukiwarek pochodzi z Google, a zaangażowanie w mediach social największe jest na Facebooku. To ta dwójka kształtuje środowisko, w jakim funkcjonują użytkownicy i firmy.
Początki większości firm są podobne. Przywołując powiedzenie praktyków biznesu – zidentyfikuj problem czy zapotrzebowanie rynku i dostarcz produkt.
Jeśli spojrzymy wstecz na historie gigantów to od tego się zaczęło.
Larry i Sergey wymyślili patent na stworzenie wyszukiwarki w czasach, gdy królowały katalogi.
Zuckerberk wymyślił… ok, nic nie wymyślił. Ale na początku projektu też było kilka osób, z wizją strony.
Pomysł. Produkt. Załapało. Są zyski.
Start-up wchodzi na giełdę.
Zaczynają się schody.
Z giełdą jest taka zabawna sprawa, że co kwartał i co rok spółka musi publikować raporty. Takie prawdziwe, z liczbami, gdzie wszystko jest weryfikowane.
Zyski, straty. Procenty.
Właściciele akcji, akcjonariusze, są współwłaścicielami firmy. Zależy im oczywiście, by firma zarabiała. Jeden zły raport kwartalny i notowania od razu spadają, pojawiają się niewygodne pytania.
Założyciele firmy i zarząd znajdują się w innej sytuacji. To nie początki, gdzie można wcielać każdy pomysł z dnia na dzień. Teraz odpowiadają przed akcjonariuszami. Są pod presją wyników. Akcjonariusze chcą zarabiać. Każdy kto czytał biografie Jobsa czy oglądał filmy o nim, wie, że po wejściu na giełdę nawet współtwórca marki nie może być niczego pewny.
W przypadku udanych startupów, gdzie ich wartość rośnie bardzo szybko w bardzo krótkim czasie, obserwujemy mocno przyspieszony proces. Pierwotne wartości są zatracane i najważniejszy jest zysk na akcję. To on nadaje kurs działań zarządu.
Mamy do czynienia z nowym pokoleniem użytkowników internetu.
Takich, którzy nie pamiętają czasów sprzed ery Facebooka. Strony internetowe, fora, sms…? Teraz są tylko apki.
Facebook jest popularny. Dla wielu to najważniejsza strona poza pudelkiem. Nawet jeśli mniej korzystają, to mimo wszystko mają na komórce Messengera czy Instagrama.
Wiele osób nie wie, że FB wykorzystuje swoją dominację na rynku. Skoro i tak całe ich życie toczy się wokół tego portalu to podobnie ma się to do ich dodatkowej aktywności.
Pokolenie Fb nie widzi sensu zakładania zwykłej strony (po co, za trudne, przeżytek) i nawet jak już kupią domenę to wskazuje ona na profil FB. Ilu spotkałem fotografów, ile zespołów, gdzie na wizytówce czy aucie widniał tylko adres profilu FB, bo to jedyna ich strona? To zawsze smutny widok.
Jest duże niezrozumienie i swego rodzaju daleko posunięta naiwność odnośnie jego działania. Facebook będzie dążył do tego, by zwiększać swoje zyski, co odbije się właśnie na użytkownikach. Tymczasem wiele osób nieświadomie opiera cały swój biznes na fanpage’u. Nawet nie chcę pisać tu o ludziach, którzy prowadzą sklepy – SKLEPY – a nie mają swojej strony internetowej i sprzedają tylko przez FB.
Co zrobisz jak zabiorą Ci Facebooka? Masz stronę? Inne źródła wejścia? Nie masz? Powodzenia.
Powiesz: przecież to niemożliwe. W Chinach może. Żyjemy w demokracji i nic takieg…
Możliwe. Zaraz obok nas. Na Ukrainie.
Ukraina to w dużej części naród, gdzie rosyjski jest pierwszym językiem. Podobnie jak w Rosji to VKontakte a nie Facebook jest najpopularniejszym portalem społecznościowym.
Poroshenko, prezydent Ukrainy, zdecydował się na blokadę Vk na terenie kraju (źródło). Można to porównać do sytuacji jak nagle rząd polski w trosce o rodaków blokuje FB.
Gdzie będzie twój biznes jeśli bazował tylko na stronie założonej na FB?
Nie jest tak, że swój biznes trzeba kręcić tylko wokół fanpage czy reklam Adwords. Trzeba spojrzeć na to realnie. To są monopoliści. Na lepsze się nie zmieni. Są to jedne z kilku bądź co bądź istotnych kanałów ruchu.
Co można zatem zrobić?
Dywersyfikować.
Mówił o tym cały czas Eric Ward, który niedawno zmarł (więcej). Gdzie będzie twój biznes, gdy zabraknie ruchu z Google?
No właśnie. Mało kto zadaje sobie to pytanie, by spojrzeć na swoją firmę z szerszej perspektywy.
Początek to twoja strona internetowa czy sklep. Tu jesteś panem na swoim. Kto prowadził sprzedaż na allegro wie dobrze, jakie to plusy. Wokół własnej strony czy sklepu można budować autorytet i społeczność. Czy przez bloga i newsletter czy inne działania. To wątek na osobny wpis.
Czy korzystać z Adwords, prowadzić fanpage i go promować? Jasne że tak, ale się do nich nie ograniczać. Na każdy kanał, czy to płatny czy nie, należy patrzeć pod kątem możliwości. Daje on szansę zaprezentowania firmy, usługi czy danej osoby. Co można zrobić, żeby ta osoba wróciła? Może zachęcić do zapisu na newsletter, pisać regularnie, udzielać się w social mediach, być aktywnym w branżowych mediach?
Nie ma krótkiej i prostej odpowiedzi. To wiele pracy, prób i błędów. Potrzebna jest jednak refleksja, kto rządzi twoim biznesem – Ty czy monopoliści z Kalifornii?
sprawdź też